Nie było gdzie zaparkować", "Śpieszyłem się", "Ja tylko na chwilę" - takie słowa usprawiedliwienia można usłyszeć z ust kierowców i kierowczyń pozostawiających swoje pojazdy w miejscach, w których nie powinny się one znaleźć. Ich bezrefleksyjność w połączeniu z biernością służb miejskich sprawia, że w wielu miejscach krajobraz miasta zdominowany jest przez chaotycznie pozostawiane auta. Wygoda kierujących - kontra swoboda pieszych i dostępność przestrzeni dla osób o ograniczonej mobilności czy rodziców z dziećmi. Jednak nie bez znaczenia, a nawet jednym z najważniejszych argumentów w dyskusji w temacie nielegalnego parkowania powinna być kwestia bezpieczeństwa. Samochody parkujące w odległości bliższej niż 10 m od przejść dla pieszych w sposób znaczący ograniczają widoczność, zwiększając ryzyko niebezpiecznych zdarzeń. Aspekt widoczności jest szczególnie dotkliwy z perspektywy dzieci, których głosu zazwyczaj nie uwzględnia się w debacie publicznej. To wszystko sprawia, że powinniśmy zmienić sposób myślenia i pogłębić refleksję nad tym, w jaki sposób korzystamy z wspólnej przestrzeni, jaką jest niewątpliwie przestrzeń naszych ulic, placów czy podwórek.
Zwiększenie ilości miejsc parkingowych długofalowo nie rozwiąże problemu
Jak pokazują dane, Warszawa cechuje się jednym z najwyższych wskaźników motoryzacji w całej Europie. Oscyluje on wokół 850 aut na tysiąc mieszkańców - i niestety stale rośnie. Przestrzenie ulic nie są jednak z gumy. Wysiłki urzędników i urzędniczek oraz aktywnych mieszkańców i mieszkanek są skierowane obecnie, na podnoszenie ich estetyki oraz zwiększanie dostępności dla wszystkich grup osób korzystających z przestrzeni, a w szczególności dla pieszych oraz rowerzystów i rowerzystek. Zmiana podejścia następuje po latach całkowitej dominacji samochodu w mieście. Od dawna bowiem wiadomo, o czym dotkliwie przekonało się wiele europejskich i światowych stolic - że poszerzanie ulic i zwiększanie ilości miejsc postojowych nie sprawi, że problemy komunikacyjne znikają. Jest to bowiem zachętą do jeszcze częstszego korzystania z samochodu, a dzieje się kosztem innej, potrzebnej infrastruktury.
Napisz komentarz
Komentarze