Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 8 września 2024 03:23

Piotr Kościński o wojnie w Ukrainie

Polska zmaga się z brakiem schronów dla obywateli, co wymaga natychmiastowych działań władz i zaangażowania społecznego w celu poprawy bezpieczeństwa cywilnego - rozmowa z Piotrem Kościńskim
Piotr Kościński o wojnie w Ukrainie

Źródło: archiwum własne

Pomyślmy, jak się chronić

W Polsce zaledwie 3 proc. ludności ma zagwarantowane miejsca w schronach w czasie ewentualnego konfliktu zbrojnego. W Szwajcarii takich miejsc wystarczyłoby dla 107 proc. Tymczasem Szwajcarzy w ogóle nie czuć się zagrożeni, a my niestety musimy być przygotowani na każdą ewentualność.

- Pamiętam początek wojny na Ukrainie, ponad dwa lata temu, pamiętam też obawy wielu warszawiaków, że Rosja może zrzucić bombę atomową na Pałac Kultury – mówi Piotr Kościński, kandydat na radnego Sejmiku Mazowsza (Trzecia Droga, okręg nr 3 – prawobrzeżna Warszawa, miejsce ostatnie). – To oczywiście była gruba przesada, ale przy okazji okazało się, że nie jesteśmy przygotowani na wypadek wojny.

 

Ratunek tylko dla 80 tysięcy

O schronach mówią teraz i przedstawiciele rządu, i władz Warszawy. Państwowa Straż Pożarna sporym wysiłkiem przygotowała szczegółowe opracowanie, dostępne są też mapy, wyjaśniające gdzie w razie czego można się ukryć. – Piwnica mojego domu została wskazana jako „miejsce doraźnego schronienia” na wypadek jakiegoś strasznego huraganu – opowiada Kościński. – Tyle, że podczas pamiętnych, wielkich ulew ta piwnica była zalewana, więc w razie burzy trzeba by w niej brodzić po kostki w wodzie. A na schron przeciwlotniczy nie nadaje się w ogóle – dodaje.

Jak mówi, na mapie są nawet zaznaczone schrony z prawdziwego zdarzenia (wg. urzędowej nomenklatury – „schrony” to szczelne i zabezpieczone pomieszczenia, które sąnajbezpieczniejsze, natomiast te bardziej prowizoryczne określane są jako „miejsca ukrycia”), tyle, że nikt (lub niemal nikt) nie ma do nich dostępu. Niektórzy mieszkańcy starszych, warszawskich domów opowiadają, że u nich „coś jest” – za ciężkimi, metalowymi drzwiami są podobno bezpieczne pomieszczenia, a nawet łazienka i toaleta. Tyle, że pozostają od lat na głucho zamknięte. No i trzeba by je odremontować, a nie wiadomo, kto powinien to zrobić i za jakie pieniądze.

- Daleko nam do Szwajcarii, gdzie piwnice nowych domów są wyposażane w ciężkie, szczelne drzwi, a ściany pomiędzy komórkami należącymi do mieszkańców oddzielone są przez lekkie, drewniane przegrody. W razie potrzeby te przegrody można zdemontować w kilka godzin – opowiada Kościński. Daleko też do takiego miasta jak Kijów, gdzie większość linii metra położonych jest głęboko pod ziemią, a stacja Arsenalna znajduje się na głębokości aż 105 metrów i stanowi świetny schron. W Warszawie metro też może być wykorzystane jako „miejsce ukrycia”, ale położone jest płytko.

Oczywiście, sytuacji nie naprawi samodzielnie rząd, bo chodzi o gigantyczne przedsięwzięcie. Nie zmieni też magistrat Warszawy czy władze którejkolwiek z dzielnic, bo nie mają na to sił i środków. Potrzebne jest więc współdziałanie władz centralnych i samorządów wszystkich szczebli, także tego wojewódzkiego. Nie da się niczego zrobić błyskawicznie, ale prace trzeba zacząć już szybko. Inwentaryzacja już została zrobiona – w Warszawie co prawda wszystkich obiektów ochronnych wystarczyłoby dla 7 milionów ludzi, ale mowa jest przede wszystkim o „doraźnych schronieniach”. W stolicy są „miejsca ukrycia” jedynie dla 50 tys. osób i schrony dla zaledwie 29 tys., a więc łącznie bezpieczeństwo ma zagwarantowane 80 tys. warszawiaków – zaledwie 4,6 proc. Tak więckonieczny jest plan działań – zarówno rewitalizacji starych jak i budowa nowych pomieszczeń. No i rozpoczęcie prac budowlanych oraz remontowych.

 

Jaka obrona cywilna

Ale żebyśmy się czuli w Warszawie bezpieczniej potrzebne są i inne działania. – Przed dramatycznymi skutkami ewentualnego konfliktu chroni nas wojsko i siły NATO, ale to nie wystarczy – twierdzi Kościński.

Bo, jak wskazuje, żołnierze będą walczyć na froncie, tymczasem na frontowym zapleczu będą musiały funkcjonować miliony cywilów. Widać to chociażby na zdjęciach z Ukrainy. Tam front jest dość statyczny, przypomina nawet ten z odległych czasów I wojny światowej. Sukcesem jest, jeśli jedna ze stron zajmie wioskę i posunie się o kilka kilometrów. Ale na odległe od frontu ukraińskie miasta spadają rakiety, a w obiekty tzw. infrastruktury krytycznej uderzają drony.

- Słyszymy o potrzebie reaktywowania obrony cywilnej – wskazuje kandydat na radnego. – Jeśli wpiszemy „obrona cywilna” w Internecie, znajdziemy wiele stron wyjaśniających, czym ona w Polsce jest i jak działa. Ale przecież OC została faktycznie zlikwidowana w 2022 r. przez ustawę o obronie ojczyzny i dopiero teraz będzie przywracana – podkreśla. I dodaje, że nie możemy liczyć na to, że państwo czy struktury takie jak straż pożarna zrobią za nas wszystko. Bez aktywności społecznej może być spory problem. Kto zna rodzaje sygnałów alarmowych i ostrzegawczych? Kto z nas umie skutecznie udzielać pierwszej pomocy?...

- Chodzi o to, byśmy w Warszawie, na całym Mazowszu, w całej Polsce, mieli poczucie że jesteśmy bezpieczni – mówi Piotr Kościński. – Ale by tak się stało, potrzebna jest nasza aktywność. Niestety, nie ma tak, że wszystko za nas zrobią inni… Ja po to kandyduję na radnego, by takie działania wspierać i promować – dodaje.

R. T.

Materiał KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze