„Nie będzie osiedla nad Kanałem Żerańskim? Mieszkańcy domagają się zieleni”, „Targi o Żerań. Władze dzielnicy nie chcą domów na terenie Portu Żerańskiego”, „Port Żerański to miejsce na sport, nie domy - mieszkańcy protestują przeciwko planom zabudowy” - to tylko niektóre tytuły artykułów, relacjonujących toczącą się od lat batalię o przyszłość Portu Żerańskiego. Ścierają się w niej dwie wizje - społeczna, wspierana przez lokalnych samorządowców, która przewiduje tam tereny zieleni, rekreacji i sportu, a także deweloperska, wspierana przez miejskie Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego.
Chodzi o tereny nad Kanałem Żerańskim, po stronie ulicy Marywilskiej i torów kolejowych. Jak sama nazwa wskazuje, miał być to port, który jednak nigdy nie powstał. Dziś właścicielem większości terenów jest miasto, które ze środków unijnych wykonało na terenie jednego z danych basenów portowych wyspy lęgowe dla ptaków - jest to bowiem obszar bardzo cenny przyrodniczo, będący przedłużeniem terenów Natura 2000 znajdujących się nad Wisłą.
Park Port Żerański, czyli co?
Hasło „Park Port Żerański” od dawna funkcjonuje w dyskusji publicznej, ale dopiero niedawno zyskało bardziej realny wymiar. Niedawno radni Warszawy przyznali 240 tys. zł na prace przygotowawcze, przewidziane na lata 2023-24. Zadanie ma zrealizować miejski Zarząd Zieleni, a zgodnie z opisem ma ono objąć "opracowanie dokumentacji projektowej zagospodarowania brzegów środkowego basenu Portu Żerańskiego"… i to nie jest dobra wiadomość, skoro przyszły park ma zostać okrojony wyłącznie do fragmentu Portu Żerańskiego.
Port Żerański to blisko 90 hektarów. Nawet odliczając tereny leśne, baseny portowe czy istniejące budynki handlowo-usługowe, nadal otrzymamy ogromny obszar. Co istotne, większość stanowi należąca do miasta zieleń, która w połączeniu z basenami portowymi tworzy unikalną wartość przyrodniczą. Na pewno nie mniejszą niż Zakole Wawerskie czy Las Kabacki, gdzie miasto przeznacza środki na wykup prywatnych gruntów, aby chronić dany obszar jako całość. Podobne rozwiązanie, w tym obejmujące wymianę działek z prywatnymi właścicielami, proponowała architekt miasta Marlena Happach. Podległe jej Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego nie odpowiada na razie na pytania czy i jakie grunty miasto zamierza odzyskać w Porcie Żerańskim.
Studium, wizualizacje i wybory
W tym roku zbiegną się dwa ważne czynniki, które zadecydują o przyszłości Portu Żerańskiego. Pierwszy to prezentacja projektu nowego Studium, czyli podstawowego dokumentu planistycznego dla Warszawy, który powstaje w bólach już od ponad 4,5 roku. Drugim są zbliżające się wybory samorządowe i de facto trwająca już kampania, w której z pewnością zostaną wykorzystane wizualizacje „Parku Portu Żerańskiego”. Z drugiej strony, będzie to doskonała okazja do dyskusji o przyszłości Portu Żerańskiego oraz potrzebie zapewnienia finansowania nie tylko na tereny zieleni, ale także na sport - w tym rozwój zaplecza sportowców (także olimpijczyków!), którzy trenują na Kanale Żerańskim.
Aspekt finansowy jest też kluczowy dla weryfikacji planów Biura Architektury i Planowania Przestrzennego. Budowa osiedli w Porcie Żerańskim wymaga idących w setki milionów złotych wydatków na infrastrukturę społeczną i oświatową. Wszak mówimy o terenie, na którym nie ma absolutnie żadnej infrastruktury czy nawet większości podstawowych mediów. Tymczasem budowa samej szkoły podstawowej to koszt przekraczający 100 milionów złotych. W obecnej sytuacji miasta po prostu nie stać na uwalnianie pod zabudowę terenów takich jak Port Żerański. Tym bardziej, że niewielka część wymienionych kosztów pozwoli na utworzenie terenu sportowo-rekreacyjnego, który stanie się wartością dodaną nie tylko dla Białołęki.
Napisz komentarz
Komentarze