Rzeczniczka Komendy Rejonowej Policji Warszawa VI kom. Paulina Onyszko przekazała PAP, że do zdarzenia doszło w czwartek po godzinie 18 przy ulicy Marywilskiej na Białołęce. "Przechodzień usłyszał płacz małego dziecka dobiegający z zaparkowanego na końcu drogi osiedlowej samochodu. Pojazd miał wyłączony silnik. W środku nie było żadnej dorosłej osoby, a szyby w przednich drzwiach były uchylone na kilka centymetrów" - wyjaśniła policjantka.
"Mężczyzna zauważył, że na tylnym siedzeniu znajduje się fotelik, a w nim zapłakane i spocone dziecko. Po chwili do pojazdu podeszły inne osoby. Jedna z kobiet zdołała wsunąć rękę przez uchylone okno i otworzyć drzwi" - podała. Dodała, że ponieważ dziecko było bez opieki, świadkowie poinformowali o tym policję.
"Temperatura na zewnątrz wynosiła około 35 stopni, było duszno i parno, samochód stał w nasłonecznionym miejscu, wewnątrz nie było żadnego cienia" - zaznaczyła komisarz.
Po przyjeździe na miejsce policjanci wezwali pogotowie. Funkcjonariusze próbowali też ustalić rodziców 8-miesięcznego chłopca, jednak nikt ze świadków nie widział nikogo w pobliżu auta. "Po sprawdzeniu pojazdu w bazie danych policjanci ustalili jego właściciela. Próbowali telefonicznie się z nim skontaktować, jednak bezskutecznie" - przekazała.
"Ratownicy medyczni stwierdzili, że dziecko ma objawy odwodnienia. Zdecydowali, że musi trafić do szpitala. Na miejscu, po badaniu okazało się, że dziecko faktycznie było odwodnione. Lekarz zdecydował, że chłopczyk musi zostać na obserwacji" - wskazała.
Po około 50 minutach, kilkanaście minut po godzinie 19 do samochodu podbiegł zdenerwowany mężczyzna. Jak się okazało był to ojciec dziecka. "40-latek tłumaczył powody pozostawienia synka w samochodzie. Chwilę po nim zjawiła się również matka dziecka" - podkreśliła.
40-latek tłumacząc się policjantom powiedział, że w bloku, obok którego zaparkował załatwiał sprawę służbową. "Policjanci zatrzymali 40-letniego ojca do czasu wyjaśnienia sprawy. Dalej czynności w tej sprawie prowadzili dochodzeniowcy. Następnego dnia przesłuchali oni matkę dziecka" - zaznaczyła.
Po zatrzymaniu policjanci przedstawili 40-latkowi zarzut dotyczący narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W sprawie przesłuchana została również matka chłopczyka. "Funkcjonariusze z wydziału ds. nieletnich i patologii wszczęli postępowanie opiekuńcze i powiadomili sąd rodzinny i nieletnich" - dodała komisarz Paulina Onyszko.
Za zarzucany czyn 40-latkowi może grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze